Matka moja podczas naszego ostatniego spotkania stwierdziła, że jestem za mało ambitna i przebojowa, dlatego nie prowadzę własnego biznesu. A ja się tym po prostu brzydzę. Nie wyobrażam sobie mieć niewolników, którzy by dla mnie pracowali. Bo uczciwa praca to to nie jest. Prosty przykład z mojego otoczenia.
Jest sobie pewna osoba, która prowadzi powiedzmy, że sklep. Ma jeden punkt w mieście, w którym pracuje dwa, trzy razy w tygodniu. Pracuje wtorek i piątek oraz w co drugą sobotę. Plus co tydzień jedzie do sąsiedniego miasta z samego rana po towar. A zapytana, jak idzie jej biznes odpowiada, że ledwo wiąże koniec z końcem. A do niedawna miała ów osoba jeszcze jeden punkt, którym miała się zajmować w 100% inna pracownica. Rzekomo przez zaniedbania pracownicy punkt stał się nierentowny i trzeba było go zamknąć. Tak samo jest z nami wszystkimi. Pracujemy dla większego lub mniejszego pana za miskę ryżu. Bo po podanym przed chwilą przykładzie widać, że wystarczy otworzyć biznes, który trafia w jakąś niszę i nie trzeba wiele robić, by mieć pieniądze. Bo zawsze znajdzie się niewolnik, który będzie dla pana robić.
A ja się takim podejściem brzydzę, uważam je za niemoralne i nieetyczne, wiec nie chcę tego robić. I mówię o tym otwarcie. A moja rodzicielka, że gdybym była bardziej przebojowa, to już dawno bym biznes swój miała i zatrudniała niewolników. No nie, bo mam pewną moralność, której się trzymam, by nie oszaleć. Szkoda tylko, że chyba niezbyt wielu jest takich jak ja...